I uważasz, że to dobrze?!

I tak i nie, to może prowadzić do nadużyć i cenzury. Temat jest niezwykle skomplikowany.

No właśnie, taka broń przeciwko dezinformacji jest obusieczna i może doprowadzić do nadużyć. Pytanie, czy rządzący troszczą się o bezpieczeństwo społeczeństwa, czy może o swoje. Z drugiej strony może to zachęcić prawdziwych ekspertów do 'influencowania'. Na pewno ciekawy eksperyment socjologiczny.

Dobrze napisane, brawo.

Mam taką myśl. Skoro robienie im dobrze i tak nie przynosi głosów (bo nie przynosi), to po co w ogóle zwracać na nich uwagę? Niech znajdą inną pracę jak każdy normalny człowiek. Niech manifestują, i co z tego? Na rynku i tak brakuje rąk do pracy, na pewno ktoś zatrudni tych specjalistów.

Dopiero raczkuję w tematach bezpieczeństwa, ale już widzę, że "stać kogoś" jest różne od "chce mi się". Niektóre firmy tak długo nie mają problemów z bezpieczeństwem, że zaczynają inwestować w te kwestie dopiero po fakcie.

Po ostatniej powodzi zapytałem jednego ze swoich klientów, któremu podtopiło dom, kto według niego ponosi winę. Od razu odparł, że lokalna administracja publiczna, ponieważ problem udrażniania rowów i rzek był poruszany przez wiele lat i ktoś to zwyczajnie zaniedbał. Podał nawet konkretne nazwiska.

kwestię, to okazuje się, że powodem niedociągnięć jest budżet, brak kompetencji, sabotaż, problemy kadrowe i wiele innych spraw, często również politycznych. Mogłoby się wydawać, że istnieją proste rozwiązania, ale często winę ponosi taki czy inny samorząd, który czegoś zwyczajnie nie dopilnował.

I tutaj muszę zostawić Cię bez odpowiedzi, bo już czuję, że mam zbyt niskie kompetencje, żeby objaśniać takie sprawy. Sam do końca tego nie rozumiem, więc nie chcę wprowadzić Cię w błąd. Dla mnie również wiele spraw związanych z bezpieczeństwem jest niezrozumiałych. Zwykle jak zagłębiam się w jakąś

A teraz dodaj do tego ograniczenia w kadrach i budżecie. Pracownik IT kosztuje i ciężko trzymać takiego specjalistę na 3 zmiany. No i istnieje wiele mniej lub bardziej skomplikowanych sposobów żeby dostać się do takiej sieci z ograniczonym dostępem. Często zawodzi czynnik ludzki i to wystarczy.

Wyobraź sobie, że powstaje błąd oprogramowania, co wstrzymuje np. prace elektrowni. Wtedy serwisant może połączyć się zdalnie (zakładając, że system awaryjny działa), i rozwiązać problem w być może nawet kilka minut. Teraz wyobraź sobie, że taki ktoś musi jechać kilkadziesiąt kilometrów do awarii.

Właśnie poczytałem, że różne podmioty dają dostęp zdalny operatorom oprogramowania w celu ułatwienia konserwacji. Takie rozwiązanie jest dużo tańsze i często stosowane. Fakt, że wszelkie zabezpieczenia infrastruktury krytycznej nie powinny być oszczędne, ale w praktyce jest jak jest.

Nawet jeśli tak by było, to można równie dobrze zaatakować ten jeden komputer. Wszystko co z dostępem do Internetu jest narażone.

W firmie dla której pracuję korzystamy ze wspólnego dysku, bo to ułatwia pracę. Bez maili też nie przetrwamy. Praktycznie cały świat jest podpięty do Internetu.